poniedziałek, 29 listopada 2010

Efektowne zwycięstwo nad trudnym rywalem!

W sobotnie mroźne popołudnie Oni zmierzyli się z groźną drużyną Los Futboleiros, która w poprzedniej edycji ligi na sali zajęła 4. miejsce, tuż za żółto-czarnymi.

Oni po raz kolejny nie mogli się stawić w najsilniejszym składzie. Zabrakło podpory obrony - Marka Galli "Koledzy mi nie podają, więc niech sobie sami grają." - mówi cały czas obrażony "Młody" oraz najlepszego strzelca - Pawła Jassema. Ten drugi został zaproszony do Warszawy, gdzie budowany jest silny europejski klub. "Chcieli oprzeć swój atak na mnie, ale pensja, którą zaproponowali nie jest zadowalająca" - wyjaśnia zawodnik.

W obliczu tych wydarzeń Oni byliby zadowoleni z jednego punktu, mimo iż kapitan zaprzecza: "Zawsze gramy o 3 punkty!" - to przedmeczowe słowa Wojtka Jerzaka. I rzeczywiście, żółto-czarni naciskali swoich rywali i nie pozwalali im na groźne sytuacje. Pierwszą sytuację dla Onych zmarnował, będący w słabej formie strzeleckiej kapitan drużyny. Miał dwóch wolnych kolegów, zdecydował się jednak na strzał, który otarł się o poprzeczkę. Jak mawia przysłowie niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak było też tym razem. Kuba Smolak musiał chwilę później wyciągać piłkę z siatki, po tym jak obrona Onych została rozłożona na łopatki przez rywali. Do przerwy 0:1.

Druga połowa to popis gry żółto-czarnych, najpierw Grzesio Grzybek uderzył z woleja w spojenie słupka z poprzeczką, potem strzał Krzyżaniaka w samo okno cudem obronił bramkarz. Do trzech razy sztuka. Z prawej strony dośrodkował Jerzak, starszy z braci Jassemów przyjął na klatkę piersiową i uderzeniem z przewrotki nie dał szans bramkarzowi. "Och, co za bramka" - zachwycał się trener "Papa" Jerzak. Oni poszli za ciosem, Krzyżaniak minął rywala na skrzydle, dośrodkował w kierunku bramki, a tam dobrze dysponowany plewka rzucił się rozpaczliwie na piłkę, by uderzyć ze szczupaka. Bramkarz był bezradny. Na takie bramki aż miło popatrzeć. Mecz jednak nie musiał się skończyć tak szczęśliwie - dosłownie w ostatniej minucie z pustej bramki piłkę wybijał Krzyżaniak.
"To był trudny i wyczerpujący mecz. Prawdopodobnie się przez niego rozchorowałem i czeka mnie długa przerwa" - mówił po meczu zmęczony, ale szczęśliwy "Krzyżu" - "Muszę przyznać, że bramki kolegów to klasa światowa, a nawet "superstarowa".

Końcowy wynik 2:1.

A gola z przewrotki strzelałem tak:

3 komentarze:

  1. Jakby co to meczu nie widziałem i troszkę zmyśliłem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że chociaż sytuację z moją bramką dobrze opisałeś. Już się bałem, że ten piękny gol zdobyty po strzale z przewrotki nie zostanie w żaden sposób zauważony.

    OdpowiedzUsuń