Piłkarze Onych rozpoczęli ten mecz osłabieni brakiem kapitana zespołu, Wojtka Jerzaka, który cały czas zmaga się z anginą. Niestety brak naszego głównego rozgrywającego bardzo wpłynął na postawę Onych na boisku.
Do meczu żółto-czarni przystąpili bardzo rozkojarzeni i nie pokazywali gry do której nas przyzwyczaili we wczesniejszych meczach. Brak agresywnego pressingu bardzo ułatwiał rozgrywanie piłki zawodnikom Falconu. W ataku natomiast często brakowało dokładnego ostatniego podania. W 7. minucie "Sokoły" objęły prowadzenie. Oni stracili piłkę pod polem karnym przeciwników, obrońca zagrał długą piłkę do przodu, a tam, mimo asysty Marka Galli, Marcin Kończewski wykończył akcję celnym strzałem. Niestety Młody tego dnia znów nie zachwycił formą i to po jego stracie Falcon wyprowadził kolejną skuteczną kontrę. Do przerwy 2:0 do naszych przeciwników.
W szatni Onych padło wiele ostrych słów i wiadomym było, że na drugą część spotkania żółto-czarni rzucą się na przeciwnika jak rozjuszony byk.
W tej części gry nie było już mowy o ulgowym traktowaniu przeciwnika. Żaden z naszych zawodników nie odsuwał nogi i na efekty długo nie trzeba było czekać. W 2. minucie drugiej połowy idealną prostopadłą piłkę z głebi pola do Pawła Jassema posłał Piotr Plewa. Superstar minął bramkarza i spokojnie umieścił piłkę w bramcę. Kilka chwil później mieliśmy remis. Na strzał z rzutu rożnego zdecydował się Plewka. Bramkrz Falconu odbił piłkę przed siebie, a z tego prezentu nie mógł nie skorzystać Paweł Jassem. W dalszej części gry Oni cały czas nie odpuszczali i dążyli do zwycięstwa. Kilka chwil po bramce dającej remis, w idealnej sytuacji znaleźli się Marek Galla i Grzegorz Grzybek. Ten pierwszy stał już oko w oko z Markiem Witoszyńskim, jednak piłka lekko mu odskoczyła i zdecydował się na podanie do jeszcze lepiej ustawionego Grzybka. Na nasze nieszczęście Grzesiu cały czas nie może przełamać swojej niemocy strzeleckiej i tym razem również nie był w stanie skierować futbolówki do pustej bramki. Po tej szansie, z szybką kontrą wystartował bramkarz "Sokołów". Osamotniony w obronie Maciej Krzyżaniak pospieszył się z decyzją o próbie przejęcia piłki, Witoszyński podał do wybiegającego na prawej stronie Darka Wiśniewskiego, a ten nie mial problemów z pokonaniem Kuby Smolaka.
Od tej chwili na boisku było coraz bardziej nerwowo. Oni z całych sił próbowali doprowadzić do wyrównania, a Falcon wyprowadzał groźne kontry. Podczas jednej z nich, do górnej piłki wyskoczył Grzybek i trącił przy tym Drozdowskiego. Ten padł na murawę niczym rażony gromem i sędzia podyktował rzut wolny. Po ostrej wymianie zdań do piłki podszedł Wiśniewski. Uderzył po ziemi, a piłka niefortunnie przeszła między nogami zawodników stojących w murze i Kuba Smolak nie miał jakichkolwiek szans na skuteczną interwencję. Po tej bramce, zagotowało nam się na boisku. Drozdowski z radości zaczął tak wymachiwać rękoma, i wykrzykiwać coś w stronę Pawła Jassema, że sprowokował do reakcji Piotra Jassema. Po małej przepychance i kłótni na ławkę kar odesłani byli główni sprawcy zdarzenia: Jassem i Drozdowski.
Po tej bramce Oni, którzy nie mieli nic do stracenia, rzucili wszystkie swoje siły do ataku, wliczając w to Kubę Smolaka. Niestety Falcon bardzo dobrze się bronił i po jednej stracie piłki przez Smolaka, na pustą bramkę pognał Wiśniewski ustalając wynik na 5:2.
"Zagraliśmy po prostu słaby mecz. Pierwsza połowa totalnie przespana. Niekonsekwentnie w obronie i bez argumentów w ataku. Drugą zaczęliśmy od mocnego uderzenia, jednak niestety sprawdziło się stare piłkarskie porzekadło i niewykorzystane sytuacje się zemściły. W kolejnych spotkaniach musimy pokazać taką grę jak we wcześniejszych meczach: agresywnie, ostro i skutecznie." - mówił po meczu, strzelec dwóch bramek, Paweł Jassem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz